Tropem powieści Małgorzaty Musierowicz:

Pod pomnikiem Moniuszki w parku odbyła się niefortunna randka, na którą Cesia Żak umówiła się z przystojnym brodaczem. Choć oboje pojawili się na miejscu, to ze spotkania nic nie wyszło, gdyż dziewczyna nie została rozpoznana („Szósta klepka”).
Przeczytaj o pierwszym spotkaniu Ignacego Grzegorza i Diany:
Podjąwszy tę ważką decyzję personalną, przyszły szef agencji współpracującej z CIA westchnął ze znużeniem i postanowił przysiąść na małą chwilkę w parku Moniuszki, gdzie cień starych kasztanowców kładł się dużą płaszczyzną na trawniku. Lekki wiatr przeczesywał korony drzew, dzięki czemu nie było tu tak okropnie gorąco, jak w innych częściach miasta.
Nic więc dziwnego, że mnóstwo ludzi zajmowało ustawione wzdłuż ścieżek ławki. Jedna z nich tylko, ta koło piaskownicy, była jakimś cudem wolna, a raczej: zajęta w niewielkim stopniu przez niewielką, opaloną brunetkę, ubraną w żółtą spódniczkę mini i pomarańczowy podkoszulek. Na widok zbliżającego się rówieśnika dziewczynka podkuliła nogi, na twarz przywołała wyraz urażonej niewinności, po czym skierowała spojrzenie w bok.
(Małgorzata Musierowicz “Czarna polewka”)

Posłuchaj o nieudanej randce Cesi z brodaczem (audiobook "Szósta klepka", wyd. Labreto):
Wolisz przeczytać? Kliknij, by rozwinąć.
Cesia doszła do Opery i nogi odmówiły jej posłuszeństwa. U wylotu ulicy widać było ośnieżone drzewa parku Moniuszki. Och, czy on tam jest wśród tych drzew? Czy już czeka, czy nie czeka?
Stała, przestępując z nogi na nogę, i wahała się.
W rezultacie postanowiła, że owszem, pójdzie do parku, ale nie pod pomnik. Zajdzie brodacza od tyłu, ze strony, z której nie mógł się jej spodziewać. Po prostu tylko sprawdzi, czy on tam jest. Jeżeli przyszedł na spotkanie, to znaczy, że Celestyna Żak przedstawia jednak sobą jakieś wartości jako kobieta. Obiektywnie.
Ruszyła w dół ulicy. Śnieg powoli błękitniał, słońce chyliło się już ku zachodowi. Pomarańczowe, kłujące błyski strzelały przez zaśnieżone korony drzew. Park był coraz bliżej i Cesia zatrzymała się w pół kroku.
A więc tak. Jako kobieta nie przedstawia sobą żadnej wartości obiektywnej. Wiedziała o tym od dawna, jednak teraz doznała uczucia okrutnego zawodu.
A może się po prostu spóźniła? Może był i zostawił jakąś wiadomość? A może to on się spóźni?
Tylko tego brakowało, żeby ją zobaczył, jak wypatruje go wzrokiem gorączkowym. Trzeba się jakoś ukryć. O, może za tymi krzaczkami z tyłu pomnika. Gdyby brodacz przyszedł, pozwoli mu trochę poczekać i kiedy on już na dobre zacznie się niepokoić, ona wycofa się ostrożnie na ścieżkę i wyjdzie na polankę przed pomnikiem z miną niezależną.
Przebiegła jezdnię w niedozwolonym miejscu, przeskoczyła przez niski murek, przedarła się przez żywopłot i ukradkiem wskoczyła za krzaki na tyłach pomnika.
Skoczyła zaś z taką energią, że zbiła z nóg jakiegoś faceta w baranicy, który teraz leżał z twarzą w śniegu i czepiając się jedną ręką pobliskiego krzaczka, usiłował się podnieść.
Cesi zrobiło się naprawdę przykro. Biedny człowiek. Ale skąd ona doprawdy mogła wiedzieć, że ktoś kryje się za tymi tujami?
– Przepraszam – bąknęła, podając leżącemu krzepką dłoń.
Biedny człowiek, zapewne dozorca lub ogrodnik, podnosił się ogłuszony, opierając się mocno na Cesinej dłoni.
– Do jasnej cholery! – powiedział z furią, wstając na nogi. – Co to za zwyczaje?! – zgarnął z twarzy mokry śnieg i przetarł oczy.
– Ty smarkulo, ty! – dodał z obrzydzeniem, patrząc na Cesię.
Cesia w jednej chwili straciła dech. Przed nią, na wyciągnięcie ręki, stał cudowny brodacz! Patrzył swymi przepastnymi oczami – i nie poznawał jej!
„Mój płaszcz” – przeleciało przez głowę Cesi. Tak, jej płaszcz, granatowy, z tarczą na rękawie i kołnierzem z szarego królika, stara czapka wciśnięta na nieumalowane oczy, blade usta, uczyniły z niej osobę inną, nie do poznania.
– Naprawdę bardzo przepraszam – powiedziała. – Mam nadzieję, że nic się panu nie stało – odczekała chwilę i wobec braku odpowiedzi uznała, że może odejść. – Do widzenia.
Przeszła przez śnieżną zaspę i wyskoczyła na polankę przed Moniuszką. Z wolna zaczął docierać do niej cały komizm sytuacji. „Tylko mnie coś takiego może się przydarzyć – pomyślała. – No i świetnie. Problem moralny rozstrzygnął się sam”. Łaskoczący chichot podszedł jej do gardła i Celestyna parsknęła na cały głos.
(Małgorzata Musierowicz “Szósta klepka”)
Zamieszczone na stronie ilustracje oraz fragmenty audiobooków to materiały chronione na mocy prawa autorskiego. Niedozwolone jest ich powielanie, kopiowanie, przetwarzanie i wykorzystywanie poprzez dalszą publikację.
Następny przystanek:
Poprzedni przystanek:
Poznański Szlak Jeżycjady®
Trasa łącząca poznańskie fyrtle opisane na kartach powieści z serii Jeżycjada®, zrealizowana dzięki współpracy Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, Wydawnictwa Labreto oraz Legimi S.A. przy życzliwym wsparciu Małgorzaty Musierowicz.
Więcej informacji o szlaku:
Jak zwiedzać?
- Wybierz się na spacer z naszym przewodnikiem online:
- albo skorzystaj z ulotki - mapki: