Oficjalny serwis turystyczny Poznania i aglomeracji poznańskiej
A A+ A++
PL EN
06 Kościół dominikanów (Poznański Szlak Jeżycjady®)
Fot. Piotr Basiński

06 Kościół dominikanów (Poznański Szlak Jeżycjady®)

Wzniesiony po II wojnie światowej kościół wyglądem nawiązuje do bazylik wczesnochrześcijańskich. Obok znajduje się klasztor z niezwykłym ogrodem ukrytym za murami. Poznańscy dominikanie prowadzą duszpasterstwo akademickie, organizują spotkania młodych na Lednicy, kierują wydawnictwem “W drodze”.

Tropem powieści Małgorzaty Musierowicz:

Mila, Ignacy, Gabrysia i Róża - ilustracja z powieści Pulpecja
Mila, Ignacy, Gabrysia i Róża (rys. M. Musierowicz, "Pulpecja", wyd. Labreto)


Ulubiona świątynia Borejków i ich znajomych. W kościele dominikanów msze odprawiał zaprzyjaźniony ojciec Krzysztof, Laura śpiewała podczas nabożeństw, a kolejni zakochani pobierali się (choć zazwyczaj nie bez przygód, bo nad rodziną ciążyło ślubne fatum).

Przeczytaj opis dziedzińca kościoła Dominikanów po zakończeniu pasterki:

Tymczasem pośrodku podwórca zapalono właśnie ognisko z suchych gałęzi ułożonych na żelaznym ruszcie. Strzeliły wysoko płomienie, poleciały pęki jasnych iskier, już pierwsi ludzie zgromadzili się wokół ognia, i zaraz zaczęli się cieszyć i kolędować.
Tłum wcale się nie rozchodził, wszyscy się witali, obejmowali, składali sobie życzenia. Wyglądało na to, że jest tu mnóstwo znajomych – pełno było studentów z duszpasterstwa, ale stały i całe rodziny, dzieci, młodzi, starzy. Wyszli też z klasztoru dominikanie, odziani w te swoje rycerskie, czarne płaszcze z kapturami na białych habitach, i przechodzili od grupki do grupki, pozdrawiając i składając życzenia. Nikt się nie spieszył do domu. Nad dziedzińcem unosił się przyjazny, ściszony, gwar.
(Małgorzata Musierowicz “McDusia”)

Okładka książki Pulpecja
"Pulpecja" (rys. M. Musierowicz, wyd. Labreto)

Posłuchaj o bohaterskiej postawie Mareczka na kilka chwil przed ślubem z Idą (audiobook "Pulpecja", wyd. Labreto):

Wolisz przeczytać? Kliknij, by rozwinąć.

Na parkingu przed kościołem Dominikanów, mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, stała już gromadka samochodów, a ich właściciele albo gnali kurcgalopkiem do wnętrza świątyni, albo kulili się wyczekująco pod arkadami, u wejścia na dziedziniec. Wśród tych najwierniejszych była i rodzina Borejków, stojąca w pełnym składzie klanowym tuż przy schodkach.
Była za dziesięć czwarta, kiedy biały mercedes zatrzymał się przed tymi schodkami, a jego drzwiczki otwarły się na oścież, po stronie zasypanego potężnie chodnika. W drzwiczkach ukazała się głowa Marka, przystojnego wąsacza o energicznym podbródku. Prezentując widzom swój męski profil, oblubieniec jął się rozglądać po chodniku, oceniając sytuację.
Sytuacja nie była dobra. Opady śnieżne w pierwsze święto niekoniecznie muszą być natychmiast likwidowane przez odpowiednie służby porządkowe. Również większość kleryków,osiadłych zazwyczaj w klasztorze Dominikanów, udała się do domów rodzinnych na Gwiazdkę, toteż naprawdę nie było komu uprzątnąć śniegu. Który, nawiasem mówiąc, i tak walił z nieba w wielkich ilościach.
– Hm – rzekł Marek, z wahaniem oceniając rozmiary zaspy dzielącej mercedesa od nieco już udeptanego chodnika.
Z wnętrza wozu doleciał trochę nerwowy głos Idusi.
– No i popatrz – rzekła Patrycja do swej przyjaciółki Romy Kowalik, która stała wiernie obok niej, obserwując zajście z taką samą, jak Patrycja, ironią. – Popatrz. Maleńki test psychologiczny. Jak myślisz, co w takiej sytuacji zrobiłby Hippomenes?
– Wziąłby miecz i utorował sobie drogę – oświadczyła Natalia słuchająca tego z boku. – Ale ja wierzę w Marka, to prawdziwy mężczyzna.
– Właśnie – prychnęła szyderczo Patrycja. – Popatrzmy sobie.
Cała rodzina zogniskowała spojrzenia na otwartych drzwiach taksówki. Słychać było, jak oblubieniec nakłania do czegoś kierowcę, a ten ostro się broni.
Marek znów wystawił głowę i badał sytuację, która jednakże przez te dwie minuty raczej nie uległa zmianie.
– On po prostu w ogóle nie wyjdzie, żeby nie powalać bucików – szydziła Patrycja. – Wiecie już, co będzie?
– Wiemy, czego nie będzie – mruknęła Gabrysia. – Ślubu nie będzie. Na Jowisza, ja chyba skoczę po jakąś łopatę.
– Spokój, dziewczęta – upomniał odruchowo ojciec Borejko i ziewnął. Był strasznie niewyspany.
Mama Borejko szeptała coś do siebie, zamykając oczy i splatając ręce. W otwartych drzwiczkach pojawiła się znów twarz oblubieńca. Tym razem jednak malowała się na niej jakaś decyzja.
– Uwaga! – syknęła Roma Kowalik.
Marek po prostu wyszedł z samochodu. Prosto w śnieg. I natychmiast zapadł się prawie po biodra. Lecz w jednej chwili wyszarpnął się z zaspy z wprawą frontowca, po czym stanął na chodniku, gdzie śniegu było zaledwie po kolana. Tu jął tupać i otrzepywać garnitur.
– Brawo! – krzyknęła spontanicznie Natalia.
Gabrysia już-już rwała się do pomocy, lecz Patrycja ją powstrzymała, chwytając za łokieć.
– No, co ty? – upomniała siostrę. – Czy ty zawsze musisz być taka nadopiekuńcza? W końcu to jego ślub, nie?
I miała rację. Nie wszyscy mężczyźni potrzebowali wsparcia Gabrysi. Marek poradził sobie sam. Na jego znak taksówkarz dokonał zdalnego otwarcia bagażnika, z którego narzeczony wyjął krótką saperkę. Zaraz też za pomocą tego narzędzia jął poszerzać przesmyk między chodnikiem a samochodem. Już po chwili w tunel wsunęła się arystokratycznie wąska stopa Idy w płytkim białym pantofelku otoczonym pianą tiulów i koronek.
– Och, Mareczku! – powiedziała tylko Ida, gdy już szczęśliwie znalazła się obok ukochanego. – Och. Ty mój! – i zawisła mu na szyi.
Marek potoczył zwycięskim spojrzeniem po grupce przyjaciół i rodziny, po czym bez uprzedzenia porwał Idę na ręce i ruszył przez zaspy do kościoła.
(Małgorzata Musierowicz “Pulpecja”)

Zamieszczone na stronie ilustracje oraz fragmenty audiobooków to materiały chronione na mocy prawa autorskiego. Niedozwolone jest ich powielanie, kopiowanie, przetwarzanie i wykorzystywanie poprzez dalszą publikację.


Następny przystanek:

Jeden z najstarszych poznańskich parków - założony jako ogród prywatny, zamieniony w publiczny w 1905 r.

Poprzedni przystanek:

Gmach wybudowano dla pruskiej Komisji Kolonizacyjnej, która wykupione od Polaków ziemie przekazywała niemieckim osadnikom. W trakcie Powstania Wielkopolskiego sprawowała stąd władzę Naczelna Rada Ludowa. Następnie budynek został przekazany ówczesnemu Uniwersytetowi Poznańskiemu.

Poznański Szlak Jeżycjady®

Trasa łącząca poznańskie fyrtle opisane na kartach powieści z serii Jeżycjada®, zrealizowana dzięki współpracy Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, Wydawnictwa Labreto oraz Legimi S.A. przy życzliwym wsparciu Małgorzaty Musierowicz.

Więcej informacji o szlaku:

Literacki szlak turystyczny, który łączy miejsca na terenie poznańskich Jeżyc i Dzielnicy Cesarskiej obecne na kartach powieści Małgorzaty Musierowicz.

Jak zwiedzać?

  • Wybierz się na spacer z naszym przewodnikiem online:
Zwiedzaj miejsca obecne na kartach powieści Małgorzaty Musierowicz, korzystając z cytatów i nagrań fragmentów książek w interpretacji samej autorki. Poznaj poznańskie Jeżyce i Dzielnicę Cesarską. Wybierz trasę podstawową o długości ok. 7 km lub wariant skrócony (ok. 3 km).
  • albo skorzystaj z ulotki - mapki:
Mini-przewodnik po literackim szlaku turystycznym, który łączy miejsca na terenie poznańskich Jeżyc i Dzielnicy Cesarskiej obecne na kartach powieści Małgorzaty Musierowicz.

Partnerzy projektu:

Ostatnia aktualizacja: 2025-09-26

Odkryj w pobliżu

 
Odległość: 0,2 km
 
Odległość: 0,2 km